Czy to genotyp?

11 sierpnia, 2021
Dagmara Strzygocka - Felietony o ludziach, świecie i innych zjawiskach

Dzisiaj z cyklu przemyśleń o istocie wszechrzeczy😁😁😁. Weźcie sobie z tego to, czego potrzebujecie – wszystko, trochę albo nic. Owocnych przemyśleń wam życzę.🙂

Czy to genotyp?

Sądzę, że w moim genotypie D4DR ma dość długi łańcuch proteinowy, z czego to wnoszę? A z nieustającej chęci poszukiwania nowości. Co to takiego ten D4DR? To gen kodujący receptor dopaminy im dłuższe łańcuchy protein zawiera tym słabszą ma zdolność do wiązania dopaminy. W konsekwencji osoby z dłuższym łańcuchem mają większą skłonność do poszukiwania nowych wrażeń. Badania dowiodły, że długość genu D4DR nie ma wpływu na inne cechy osobowości. Wiąże się to tylko z poszukiwaniem nowości, w dodatku niezależnie od rasy, wieku czy płci. Muszę przyznać, że odkrycie tej wiedzy trochę mnie uspokoiło, bo okazuje się, że moje wieczne kręciołstwo, wszędzie jeżdżenie, w różne miejsca zaglądanie, nowych projektów poszukiwanie i nieumienie na dupie siedzenia, kolejnych kursów kończenie, nowych ludzi poznawanie i się sprawdzanie jest usprawiedliwione i to na dokładkę genetycznie. Przyznam się szczerze, że do tej pory miewałam chwile, w których martwiłam się, że to przejaw życiowej niedojrzałości. Wiecie coś w stylu : „ Mamo! Nudzę się!” Nie to żebym była od razu jakimś novelty seekersem, czyli nałogowym poszukiwaczem nowości im bardziej euforycznych i niebezpiecznych doznań dających tym lepszych. Znam takich ludzi, którzy od lat jeżdżą na urlop w to samo miejsce i są miłośnikami poukładania i rutyny, znam też takich, którzy niczego nie planują, na urlop wyjeżdżają na tak zwaną pałę – się jedzie, na miejscu coś się znajdzie. Mentalnie trochę bliżej mi do tych drugich, chociaż jednak lubię wiedzieć, gdzie i w jak komfortowych warunkach będę spać. Ostatnio usłyszałam od człowieka, który jest właścicielem bardzo dobrze prosperującej firmy (którą nota bene zakładał i rozwijał od samego początku – nie sam oczywiście), że właściwie zawodowo mógłby już nic nie robić, bo wszystko się samo kręci i postanowił aplikować do korpo (a zwiał z tego systemu lata temu). Oniemiałam, nie ja jedna zresztą. Wiecie jak to uzasadnił? Że potrzebuje nowych projektów, nowych wyzwań. I ja go doskonale rozumiem. Tak, fajnie jest mieć życiową i finansową stabilizację, to podstawowe poczucie bezpieczeństwa, które pozwala nam spać prawie spokojnie, tę pewną przewidywalność, rytuały, codzienne rutyny itd. Ale nie wyobrażam sobie funkcjonowania od rana do wieczora, od poniedziałku do niedzieli i od stycznia do grudnia według tego samego poukładanego, i zaplanowanego (oprócz rzeczy w sposób oczywisty nie dających się zaplanować) schematu, ale ja mam za długi łańcuch w D4DR. A jak jest z wami? Mentalne i życiowe z was wiercipięty, czy poukładańce? W końcu każdy ma swoją życiową filozofię.

Nie czekaj dłużej. Zacznij wytyczać własną ścieżkę już dziś!

Skontaktuj się ze mną!

2 + 15 =